Ekspercki komentarz ws. przeznaczenia 60 mld zł na polskie firmy przy budowie elektrowni jądrowej

Komentowana informacja

https://www.wnp.pl/energia/premier-tusk-zapowiada-ze-60-mld-zl-z-kosztow-budowy-elektrowni-jadrowej-ma-trafic-do-polskich-firm,948968.html


Jerzy Majcher

Po pierwsze, należy jasno stwierdzić, że środki w wysokości 60 mld zł deklarowane jako wkład budżetu państwa w projekt elektrowni jądrowej nie są faktycznie dostępne – decyzję o ich wykorzystaniu przekazano Komisji Europejskiej, która składa się w dużej mierze z przeciwników energetyki jądrowej. To nie jest niepewność, lecz wysokie ryzyko inwestycyjne. W takich warunkach banki, które będą aranżować kredyty, podniosą koszty finansowania – zarówno oprocentowanie, jak i wymagany wkład własny (np. z 30% do 40%).

Brakuje spójnej strategii politycznej w obszarze rozwoju energetyki jądrowej. Kiedyś istniało Ministerstwo Energetyki i Energii Jądrowej oraz wyspecjalizowane Zjednoczenie Energetyki – dziś kompetencje są rozproszone między sześć różnych agend rządowych. Nie widać determinacji ze strony jednostki ds. Infrastruktury Krytycznej, aby skutecznie lobbować w Brukseli za decyzjami wspierającymi realizację inwestycji.

Optymalny wkład własny powinien wynosić maksymalnie 15-20%, przy założeniu stopy zwrotu na poziomie 3-4% w perspektywie 30 lat. Zbyt wysoki wkład oznacza, że Polska wchodzi w negocjacje z pozycji słabej i ponosi ryzyko narzucenia niekorzystnych warunków przez banki.

Jeśli chodzi o tzw. „local content”, to w czasach Żarnowca potencjalny udział krajowych firm mógł wynosić nawet 80%. Obecnie zabiegamy o zakwalifikowanie zaledwie sześciu podmiotów. Przykład: turbiny i generatory mają pochodzić od Arabella (dawna AREVA), firmy obciążonej reputacyjnie aferami korupcyjnymi. Zwiększony udział polskich firm oznacza mniejszą odpowiedzialność dostawcy technologii i wyższe koszty ubezpieczenia – czy ktoś to uwzględnił w kalkulacjach?

Cena 197 mld zł, o której dziś się mówi, jest nieprzejrzysta – nie wiadomo, jak została oszacowana, jakie opcje uwzględnia i na ile długo ta kalkulacja obowiązuje. Dla elektrowni jądrowej działającej 70–80 lat, jednostkowy koszt budowy powinien być około 3,8–4 razy wyższy niż w przypadku bloku węglowego. Czy tak jest w tym przypadku?

Brakuje także informacji, jak ta inwestycja wpłynie na ceny energii – nie ma kontraktu długoterminowego z PSE jako wyłącznym odbiorcą. Lista zastrzeżeń jest długa, a obecna sytuacja przypomina próbę szybkiego wydania środków z KPO bez ponoszenia odpowiedzialności. To smutny obraz w czasie kampanii wyborczej. Mieszkańcy powinni szykować się na zakup agregatów diesla – zagrożenie blackoutem nie jest wykluczone.

Wszystkie decyzje i nazwiska powinny zostać odnotowane i rozliczone – z odpowiedzialnością przed Trybunałem Stanu. Przykładowo, minister Syryjczyk – odpowiedzialny za zatrzymanie Żarnowca – został później europosłem.


Andrzej Mikulski

Cieszy zapowiedź przeznaczenia 60 mld zł z budżetu państwa na udział polskich firm w projekcie EJ. Jednak pojawia się pytanie: czy te firmy rzeczywiście są zdolne do wyprodukowania urządzeń na taką skalę? Wymieniono sześć podmiotów, ale nie wiemy, co realnie są w stanie dostarczyć we współpracy z Westinghouse’em.

Dla porównania – znamy dokładnie zakres robót, które miały wykonywać polskie firmy przy EJ Żarnowiec. Porównując te dane z obecnymi deklaracjami, obawiam się, że aktualny udział krajowego przemysłu będzie znacznie mniejszy i rozczarowujący.

Warto także zauważyć, że brak jest ciągłości politycznej. W 2014 roku powstała pierwsza wersja Polskiego Programu Energetyki Jądrowej, ale rząd PO nie podjął realnych działań. Później rząd PiS deklarował, że do 2019 roku projekt będzie tak zaawansowany, że nie będzie odwrotu. Tymczasem w 2025 roku nadal jesteśmy na etapie „przygotowywania dokumentów” i analiz finansowych – nie rozpoczęto faktycznej budowy.

Z Amerykanami podpisano już trzecią umowę, ale wciąż nie wiemy, co konkretnie ma być jej przedmiotem i co już zrobiono – ani jakie środki zostały wydatkowane. Mówi się, że projekt reaktora AP1000 dla Polski jest gotowy, ale jeśli jest identyczny jak w USA, to nasuwa się pytanie: co w ramach tych umów faktycznie wykonano i jak zostało to rozliczone?